och jak fajne wrucić do domku... hmmm a z drugiej strony okropnie...
To co było zajebiste...
- palenie pokryjomu w kiblu
- nauczenie sie od kumpeli góralki kulku zajebistych słuwek
- spanie pod łużkiem kornela (a może bardziej chowanie sie)
- ciągłe pierdolenie do jakiejś baby... siostro...
- bicia sie o wałek... o mój kocyk miedzy innymi też...
- rozmowy o motylkach i choinkach... hehehe "no bo to motylki zajebały choinke" (wtajemniczeni beda wiedzeć o co biega)
- nocne poszukiwania babek...dzieki kótrych niekompetencji mogłam naprzykłąd siefdieć w nocy u chłopaków czy tez odwrotnie...
Och... nigdy nie zapomne...
- moniki na którą mówiliśmy adekwatna... hehe na bleach albo tu wytumacze dokłądnie dlaczego...
- słuchania muzyki prze słuchawki i przez niewiele dajace głośniki
- śmienia sie z kuby ze jest puchatkiem
- jedzienia szpitalnych świństw... hehe a może niejedzenia...
- ukrywanie chłopaków pod moim łużnkiem...
- wkórwiania sióstr... hehe
- dziecka z pod czwórki kóre mnie cały czas rozśmieszało...
- rozmów z patrycją do 00.00 które najczesciej kończyły sie właczeniem radia na eske i wspólnym słuchaniem audycji hh noc
- mierzenia temp. o szóstej rano... a potm wstawanie śniadanie o ósmej...
- braku łez...
I WSZSYSTKIEGO CZEGO NIE WYMINIŁAM A O CZYM NAPISZE W NASTEPNYCH NOTKACH...