płacz i śmiech...
Komentarze: 6
ostatno troche myślałąm o tym moim zyciowym "szczęściu" ... bo musze przyznać ze czasem zdarzają sie chwile niezapomniane ... poprostu przepiękne... kidy mam ochote wyjść na ulice i wrzeszczeć do ludzi "jestem szczęśliwa!!!" czasem naprawde sie ciesze myśląc że zycie jest piekne i warto zyć choćby dla takich chwil szcześcia....
zwykle zdażaja sie dni kiedy czuje ze nie mam już siły... że nie podołam wszstkiemu ... poprostu przegram sama z sobą... wydje mi sie też je naprawde jestem nieszczęśliwa... i to jest prawda... zamykam sie w łązince wyłączm światło i płacze... płącze ... płacze... wbijam paznokcie w skóre drugiej reki próbując zemścić sie na sobie za to ze jestem taka głupia.... że nic nie potrafie... że sie źle ucze... aż wkońcu ktoś zaświeca światło... myśe ze to mama ... nie myle sie, patrzy na mnie i mówi... "oj milenka co śie znowu stało ? dlaczego znowu płaczesz?? prosze powiedz mi a ja sprubuję ci pomóc...." ale sama nie znam odpowiedzi na jej pytanie... nie ma żadnego konkretnego powodu mojego płaczu... czasem wywołuje go nawet kredka która nie chce sie zastrugać... to że musze isc po sok do szafki bo na stole zostł pusty karton... dlatego płacze...
wiem to chore...
Dodaj komentarz