onkolog...
Komentarze: 9
o 8 wyszłam z domu... i dopiero przedchwilą przyjechałam... byłam u lekarza chirurga onkologa... ale tym razem sobie nie poświece tej notki...
niby był to chirurg onkolog ale w tym czesier przyjmował na onkologi... siedziałam sobie i było mi tak smutno... a zarazem głupio...
ja nie che żyć! dlaczego niemoge to ja zachorowac na raka zamiast jednego z wielu dzieci jakich tam widziłam... [rycze]
było mi tak zal tych dzieci... były tam takie pyrtki... z 4lata... była tam tez dziewczyna ... gdzieś w moim wieku... głowa zgolona na łyso... przebana w szpitalne ubranko... spojżała mi w oczy... jej oczy ... a mi aż łezka poleciła... teraz też płacze...
najbardziej to ja na siebie byłam zła.... że niepotrafie wykożystać tego że jest zdrowa... że nieciesze sie życiem wtegy kiedy wiele innych osób wie już ze śmierć jest blisko... że za rok czy za dwa ich już nie bedze....
tak bym chciała móc sie zamienić z jakimkolwiek dzieckiem... moze ono by wykorzystało tak jak trzeba to co... jest najwiekszym darem... życie...
Dodaj komentarz